Z ARCHIWUM WZRASTANIA
DUCHOWOŚĆ BEZ SPINY
Brata KWIATKA
Duchowa duchota
Być może pamiętacie taką przepiękną scenę z życia św. Franciszka – kiedy on, już w okresie duchowej przemiany, znajduje się w kościele na nabożeństwie liturgicznym. Jest ubrany w piękne, kolorowe szaty, świątynia zachwyca prostotą i okazałością, a śpiew i kadzidło wznoszą się po sam sufit. Franciszek, jednak nie dostraja się do tego klimatu. Przeżywa dyskomfort, zaczyna się dusić. W końcu nie wytrzymuje i ku zdziwieniu innych uczestników liturgii krzyczy na cały głos: ,,nie!”. Wybiega ze świątyni.
Czy w naszych wspólnotach religijnych można się dusić?
Czy można siebie lub innych zatruwać, zadymiać pobożnością? Jakie obrazy Boga mogą nam nie ułatwiać relacji z Nim albo wręcz być toksyczne i niekorzystne dla naszego zdrowia psychicznego? To pytania, do których zachęcam.
Pewnie spotkaliście się z taką postawą, kiedy ktoś nawet w dobrej wierze przyjmuje na siebie coraz więcej zobowiązań religijnych i praktyk duchowych np. obiecuje sobie regularnie odmawiać nowennę pompejańską, litanie do wszystkich świętych, a o godz. 18 tajemnicę szczęścia. Gdzieś jeszcze w Kościele znalazł karteczkę z tzn. nowenną trzech Zdrowaś Mario zwaną skuteczną. Po pewnym czasie ilość wybranych praktyk przytłacza i sprawia, że człowiek coraz bardziej jest smutny, niezadowolony i nie czuje się szczęśliwy. Rytualizm zabija radość wiary i prowadzi do duchowej duchoty, która staje się wewnętrznym więzieniem. W takim stanie coraz trudniej jest dostrzegać istotę duchowości jako spotkania z Miłującym Bogiem oraz trudniej jest zauważać stan, w którym się tkwi.
Co może być przyczyną duchowej duchoty?
Po pierwsze wykrzywiony i fałszywy obraz Boga. Bóg przedstawiany jako policjant, prawnik czyhający za zakrętem, aby złapać nas na najdrobniejszym przekroczeniu prawa i by dać nam mandat. Bóg, który ostatecznie jest nieczuły, daleki, właściwie nierozumiejący współczesnego człowieka i moich osobistych problemów, z którymi się zmagam.
Po drugie magiczne myślenie, że Boga można przekupić, które ukrywa się często pod zbieractwem duchowym i kumulowaniu praktyk religijnych jako przekonanie, że im więcej modlitwy tym bardziej On będzie uległy i wywołam na nim więcej presji. On będzie bardziej przyjazny i będzie odpowiadał na moje życzenia. Modlitwa wtedy przestaje być łaską i spotkaniem z kochającą osobą, a staje się formą transakcji i formą wywierania wpływu, nacisku.
Po trzecie lęk przed duchowością związaną z własną autonomią – czyli dojrzałością polegającą na podejmowaniu odpowiedzialności za swoje życie i kształt duchowości. Przecież dobrze jest pozostać w fazie dziecka gdzie rodzice, autorytety przykazują mi jak żyć, a tak naprawdę ja sam nie muszę odkrywać nowych horyzontów w życiu duchowym. Prorok Izajasz mówi i przypomina: ,,Myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi nie są Moimi drogami”.
,,Wypłyń na głębie!”, czyli nie bój się ryzyka.
To nieustannie powracające zaproszenie Jezusa. Wiara wiąże się z ryzykiem, wiara wiąże się z tym, że zostawiamy mielizny własnych przekonań i szukamy, podążamy, zadajemy pytania, mocujemy się. W tym mocowaniu niekiedy również błądzimy. Jednym z istotnych wymiarów dojrzałej duchowości jest wolność oraz ryzyko, wybór i radość. Jezus mówi: ,,Jeśli chcesz, pójdź za Mną”.
Jeśli doświadczam niezdrowego przymusu w pobożności i modlitwie
to warto przypatrzeć się kim jest tak naprawdę dla mnie Pan Bóg?
Pozostawiam Was z tym pytaniem.
br. Piotr Kwiatek
Artykuł publikowany w magazynie
WZRASTANIE marzec/2023