Człowiek Boga i gór

góry
21/06/2024 5:18
Bartek Dynak

Z ARCHIWUM WZRASTANIA

Czerwcowe zaproszenie WZRASTANIA
SURSUM – W GÓRĘ
ma swoje symbolicznie, ale i dosłowne znacznie.
Swoisty zew przekraczania siebie, podążania wzwyż,
dobrze oddaje pasja wędrowania po górskich szlakach.
Rozumie to dobrze każdy

Człowiek Boga i gór

Jaki kierunek – północny czy południowy? Południowy. Morze czy góry? Góry. Czego szukam tam wysoko, na grani, a może powyżej jej granic? Co takiego mają w sobie wierzchołki gór, dolinki, przełęcze czy chociażby schroniska górskie, do których zmierzam?

Euforia, pewnego rodzaju podniecenie. Uwielbiam ten moment, kiedy przychodzi czas spakowania do auta niezbędnych rzeczy i wyjazd w trasę, po to, żeby po 5 godzinach jazdy ujrzeć tatrzańskie szczyty. Trudno w tej chwili porównać mi ten stan do jakiegokolwiek innego wydarzenia w życiu.

Plecak, różaniec, coś do jedzenia, woda, wygodne buty i w drogę. Przecież to olbrzymi trud, a ja poświęcam swój czas wolny na to, żeby kilkadziesiąt kilometrów pokonać w trudzie, upale, deszczu, wietrze, czasami śniegu. Ale właściwie po co? Mógłbym w tym czasie skorzystać z masażu, zrelaksować się w tutejszych termach albo posiedzieć na Krupówkach i obserwować szczyty, popijając kawkę. Wybieram góry, konkretnie Tatry, a artykuł piszę w przeddzień kolejnego wyjazdu, trzeciego w tym roku.

Mój pierwszy szlak. Kiedy miałem 13 lat mój chrzestny, ks. Adam zaproponował, że wieczorem wsiadamy do pociągu sypialnego z Warszawy do Zakopanego, dojeżdżamy na godzinę 7 z minutami i… ruszamy na Giewont. Powrót przewidziany był tego samego dnia. Ahoj przygodo! Jadę. Nie miałem wtedy świadomości, że wujek zaszczepi we mnie coś więcej niż pasję, która zacznie kiełkować olbrzymią miłością do górskich wędrówek.

W górach odnalazłem wolność i swego rodzaju więź z Bogiem, której szukałem w codziennych obowiązkach i tym, co przynosi życie. Brakowało mi ciszy, powiewu wiatru, obcowania z naturą, w której znacznie łatwiej dostrzec niedostrzegalne, i tego dreszczyku emocji, gdy pierwszy raz spotkałem niedźwiedzia.

Samotne wędrówki dawały mi odczuwać, że Ktoś wędruje ze mną. Moja duchowość rodziła się na nowo. Myślę, że czas spędzony na tatrzańskich szlakach mogę śmiało porównywać do rekolekcji i wewnętrznej odnowy duchowej. Co ciekawe, zawsze odnosiłem wrażenie, że z każdym krokiem, pomimo zmęczenia i wielkiego trudu, coraz bardziej przybliżam się do Boga.

Nie zawsze sam wędruję. Moi towarzysze szanują czas, który spędzam na modlitwie różańcowej. To właśnie tu różaniec nabrał sensu. Kiedyś ta forma rozmowy z Bogiem była dla mnie monotonnym klepaniem tych samych zdań. Pewnego razu modliłem się w ciszy spaceru, wśród otaczającej przyrody. Nagle uświadomiłem sobie coś nieoczywistego. Dostrzegłem głębię słów wypowiadanych w hymnie Zdrowaś Maryjo. Ta prosta modlitwa, którą zna niemal każde dziecko, stała się dla mnie pieśnią uwielbienia Matki Bożej. Obecnie odmawiamy ją wspólnie, z żoną i synem.

Obcowanie z naturą uwrażliwia. To właśnie tam możemy nastroić swą duszę, jak powtarzał ks. Krzysztof Grzywocz. Jest szansa zatrzymania się i zadumy nad własnym życiem, tym duchowym i tym całkiem niezwiązanym z duchem. Duchowość opartą na doświadczeniu górskich wędrówek odnajdywał i głosił św. Jan Paweł II. Przemierzał Tatry, Pieniny czy Gorce. Pamiętam dzień, kiedy natknąłem się na cytat papieża: Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd. To hasło nabrało dla mnie wielkiego znaczenia właśnie w kontekście poszukiwania źródła mojej wiary.

Wytrwałe dążenie do celu– to jedna z wielkich korzyści jakie przynoszą podróże górskie. Także w sprawach bardzo zwyczajnych, codziennych. Przede wszystkim kształtują wytrwałość i determinują na osiągnięcie celu. Wielokrotnie było tak, że widząc szczyt, na który podążałem, dochodziłem do skrajnego zmęczenia. Starałem się znaleźć w sobie pokłady energii, aby osiągnąć cel. Jak to w życiu – nieraz jest pod górkę. Przypominam sobie wtedy te momenty wyczerpania na szlaku.

Przejście Orlą Percią po raz pierwszy – to wspomnienie, które wywołuje we mnie uśmiech. Samo dojście z Kuźnic do punktu startowego – przełęczy Zawrat na wysokości 2159 m.n.p.m. – już daje do myślenia: czy jestem w stanie iść dalej, rozpocząć Orlą Perć po 4 godzinach intensywnego marszu. Zawrat to nazwa nieprzypadkowa. Zwykli śmiertelnicy już tam zawracają, a dążący wzwyż idą dalej. Tylko orły szybują nad granią i nie lękają się przepaści, wichrów i burz – słynna homilia bł. kard. Wyszyńskiego do młodych.

Respekt do gór – zawsze w sobie czułem. Taternickie życzenia brzmią: ile wejść, tyle zejść. Zmiany warunków pogodowych czy spadek możliwości fizycznych to tylko niektóre okoliczności, które mogą uniemożliwić bezpieczne zejście. Trzeba było nieraz podjąć decyzję o zawróceniu z trasy. I znowu, jak to w życiu – nieraz trzeba odpuścić. Nigdy nie narażałem życia i zdrowia innych (np. ratowników medycznych), żeby koniecznie dostać się do celu. Uważam, że to umiejętność, której wyuczyłem się z wiekiem, żeby umieć zrezygnować w odpowiednim momencie.

Zawsze w górę. Choć nie zawsze na szczyt. W życiu często dochodzi do sytuacji, kiedy zaplanowanych celów nie da się zrealizować. Takim czasem był dla mnie okres operacji rekonstrukcji więzadeł kolanowych, który wyeliminował mnie z nadaktywności ruchowej. Pomimo nakładu sił i potencjału nie zawsze zdobywamy szczyty. Taka sytuacja może zdołować albo przeciwnie, zmobilizować do bardziej wytężonej pracy oraz próby przekroczenia swoich granic dla większej satysfakcji. Ziemskie zmaganie nie jest naszym celem ostatecznym. Mamy skupiać się na realizacji planów Bożych i przejmować codzienne trudności z pokorą. Wielomiesięczny okres rehabilitacji był dla mnie tym trudnym czasem, ale wiele mnie nauczył i okazał się niezbędny.

Piękno gór otwiera oczy i powoduje, że w sercu pojawia się poczucie tego, że On jest obecny. Naturalny krajobraz daje pogodę ducha. Tam, wysoko, pośród dziewiczej przyrody udaje się odciąć (choć na moment) od zmartwień życia codziennego i skupić wyłącznie na relacji z Bogiem. Bez zgiełku można zanurzyć się w pięknie stworzenia i kontemplować Jego bliskość. Nie, to nie jest sztuczna pompatyczność.

Na koniec: zaproszenie!
Spróbuj tej formy spędzania czasu wolnego. Zmobilizuj się do dodatkowej aktywności fizycznej, do wędrówki górskiej, i tam poszukaj siebie i Jego w Tobie. Myślę, że każda forma poprawy duchowej relacji z Bogiem jest warta podjęcia trudu. Bóg objawia się w naszym życiu, jeżeli Go szukamy. Zaufaj Panu i daj Mu się poprowadzić. Pilnuj znaków, żeby nie zbaczać ze szlaku.

Rafał Lenart

Post…

Rafał wspomina o duchowości opartej na doświadczeniu górskich wędrówek, przez które doświadczał obecności Boga. Na jednym z obozów z młodymi Taternikami Kamfala, zatrzymaliśmy się między Wielkim Stawem a Przednim Stawem, w popularnej Piątce, zamknęliśmy oczy i pozwoliliśmy naszym zmysłom poczuć to, co dookoła: ciszę, śpiew ptaków, szum wody, zapach lata. To było doświadczenie mistyczne. To było dotknięcie Boga.

Ks. Kamil

Skip to content